Pliki do pobrania

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Ogłoszenia na wesoło

       Pisanie nie musi być nudne! Szczególnie, jeśli w trzeciej klasie na okrągło utrwala się poznane formy wypowiedzi. Dzisiaj na warsztat wzięłam kolejny raz ogłoszenie. Podporządkowałam pod nie całą lekcję. A pomysł przyszedł mi do głowy, jak zwykle, podczas przyrządzanie 30 zrazów na komunię Julki (za 2 tygodnie, więc czas goni).
        Lekcję rozpoczęłam jak zwykle w poniedziałek od zabawy "Co nowego, co dobrego". Szybka rundka pozwala dzieciom wygadać się, pochwalić, co się u nich działo w weekend. Zawsze na końcu jestem ja. No to zaczęłam "Przez cały weekend gotowałam i jestem trochę zmęczona, ale zadowolona, bo wyszły mi pyszne....te...no, takie...., e.... zapomniałam...". Śmieszki.....
        Włączyłam rzutnik. W klasie zrobiło się cicho. Na ekranie pojawiło się moje ogłoszenie:


Dzieci przeczytały je po cichu i zaczęły się śmiać. Słowo się nie znalazło, ale wprowadzenie do zajęć było ciekawe. Wyjaśniłam, że dzisiaj będziemy pisać ogłoszenia. Na ekranie pojawiło się nacobezu, czyli kryteria sukcesu, w języku okejowym.

Omówiliśmy je, po czym poprosiłam uczniów, żeby ustawili się w kolejce. Każdy dostał swoja "zgubę", czyli kartkę z przypisaną zagubioną rzeczą. To właśnie jej miało dotyczyć ich ogłoszenie.
Każda kolejna kartka powodowała wybuch śmiechu w klasie. Wśród zagubionych rzeczy pojawiły się między innymi:
 -brudne skarpetki
-dziurawe spodnie
-majtki w serduszka
-krokodyl
-niedźwiedź polarny
-klucz do Krainy Fantazji
-kiełbaska z grilla
-zepsuty parasol
Uff, jak dobrze mieć bujną wyobraźnię :)

Dzieci ochoczo zabrały się do pracy, upewniając się najpierw, ku mojej uciesze, że ogłoszenie nie musi zawierać prawdziwych danych.
Po napisaniu prac, zapytałam dzieci, jak im się podobał dzisiejszy początek lekcji i zadanie. Zebrałam same pozytywne opinie i prośbę, żeby tak było częściej.

Same prace uczniów były różne. Zdecydowana większość była zwykłym ogłoszeniem. Znalazły się jednak także "perełki", na które czekałam. Ta spodobała mi się najbardziej. Oczywiście, zdjęcie przedstawia pracę przed naniesieniem moich poprawek, ale i tak jest to najładniejsza praca w klasie.


W głowie już mam kilka pomysłów na lekcję powtórzeniową z opisem :)

P.S. Mam dzisiaj zastępstwo za koleżankę w równoległej klasie. Poprosiła o taką samą lekcję. Nie chciałam powtarzać tych samych zgub, więc poszerzyłam listę o kilka nowości:
- sztuczna szczęka
- 3 brudne patyczki do uszu
- nadgryziona kanapka
- rękawiczka bez pary
- anakonda
- zasmarkana chusteczka
- pognieciona kartka
- zgniłe jabłko
- szczur
- poczucie humoru

Z niecierpliwością czekam aż skończą pisać :)

wtorek, 19 kwietnia 2016

Zegar daltoński- DIY

Na warsztatach dla nauczycieli, jedna z nauczycielek wspomniała o zegarze daltońskim. Pokazała nam zdjęcia swojego zegara i podała cenę oryginalnego. Dokładnie w tej samej sekundzie w mojej głowie powstało DIY dla Was :) Bo to, że MUSZĘ mieć taki zegar w swojej klasie nie podlegało dyskusji. I rzeczywiście, zegar wykonałam dwa dni później i teraz służy mojej klasie. Dzieciakom od razu przypadł do gustu i lubią z niego korzystać. Sami mi o nim przypominają, jeśli się zagapię.

Po co taki zegar? Żeby ułatwić dzieciom pracę i żeby zdyscypinować klasę. Kiedy dajemy dzieciom czas na wykonanie zadania, ustawiamy zegar i dzieciom jest łatwiej kontrolować upływ czasu niż na zwykłym zegarze, dzięki czemu się mniej stresują. Oczywiście, można by tu dyskutować, bo przecie chcemy, żeby nasi uczniowie znali się na zwykłym zegarze, ale jedno nie wyklucza drugiego. W mojej sali wiszą oba zegary i z obu korzystamy. Poza tym zegar daltoński sprzyja większemu skupieniu na pracy niż na liczeniu, o której godzinie upłynie czas przeznaczony na zadanie.

Żeby wykonać taki zegar, potrzebujemy:
- stary zegar ścienny (lub nowy ze sklepu, ale po co przepłacać :))
- papier kolorowy: czerwony, zielony, niebieski, żółty
- tekturę
-taśmę dwustronną, klej, nożyczki
- czarny marker
-śrubokręt

Wykonanie:
1. Rozkręcamy stary zegar.

2. Odrysowujemy na tekturze tarczę zegara i dzielimy ją na części: połowa, ćwierć, 10 minut i 5 minut. Ja skorzystałam z tarczy oryginalnego zegara przy zaznaczaniu.


3. Wycinamy odpowiednie części koła z kolorowego papieru. Na środku wycinamy dziurkę na wskazówki. Wskazówkę godzinną wyrzucamy, bo nie będziemy jej używać. Niezbędna jest minutówka. Sekundówka będzie miłym dodatkiem, ale nie jest konieczna. Pomaga przede wszystkim rozstrzyc, czy zegar rzeczywiście chodzi :)


4. Czarnym markerem oznaczamy odpowiednio tarczę. Jeśli nasza wskazówka jest w takim samym kolorze, jak jedna z części tarczy (u mnie była czerwona i słabo widoczna przy 5 minutach), kolorujemy ją tymże markerem.

4. Przyklejamy nową tarczę przy pomocy taśmy dwustronnej.

5. Skręcamy zegar.
6. Wieszamy w widocznym miejscu sali i używamy :)




wtorek, 5 kwietnia 2016

Nasze barany

Wrzucam zdjęcie naszych rzeżuchowych baranków, póki zupełnie  nie zniknęły w naszych żołądkach 😊