Niestety, nasz post księżycowo- słoneczny wrzucę dopiero dzisiaj. Trochę mieliśmy w tym tygodniu zawirować zdrowotnych. Jakiś wirus nas dopadł. Dzieciaki osłabione, to dam im jeszcze dzisiaj spokój. Jutro wrzucę mój post i linki do postów, które brały udział w projekcie Kosmiczny listopad.
A dzisiaj nasz zabawa z zeszłego tygodnia, z początków choroby, co widać po bladej Julce.
Kiedy byłam mała, mój tata zawsze namawiał mnie, żebym rysowała sama, z głowy. Przekonywał mnie, że odrysowywanie ze wzoru daje w efekcie gorszą jakość mojej pracy. Więc wierzyłam i z tęsknotą patrzyłam na rysunki koleżanek, które odpatrywały z kolorowych okładek zeszytów i z komiksów.
Teraz, kiedy sama jestem mamą i w dodatku nauczycielem, wiem już, że mój tata nie miał racji (udusi mnie jak to przeczyta :) ). Rysownie według wzoru ma sporo zalet. Uczy koncentracji, zauważania wzajemnych stosunków przestrzennych elementów rysunku. Poza tym odwzorowywanie jest przecież używane na co dzień w edukacji. Dzieci kopiują literki, wyrazy, teksty, kompozycje z klocków, rytmy matematyczne.
Moje dzieci i uczniów (czyli też trochę moje dzieci) zachęcam wręcz do kopiowania rysunków, które im się podobają. Jest to oprócz dobrego ćwiczenia, świetny sposób na teksty pod tytułem "Może mi pani narysować konia, bo ja nie umiem?". Nie rysuję, tylko podaję rysunek konie do odpatrzenia. Jeśli potrafię (a według dzieci pani potrafi wszystko :) ), rysuję wzór na tablicy i zachęcam do kopiowania.
Z moimi dzieciakami też się tak bawimy:
Mamusiu, zobacz! Narysowałem balony!
Praca Julki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz