Tymczasem w szkole rozmawialiśmy o rodzinie i pojawiło nam się powiedzonko "Rosnąć jak na drożdżach". Postanowiliśmy sprawdzić czy drożdże rzeczywiście tak rosną.
Zaczęłam od rozmowy, w czasie której dzieci doszły do tego, że drożdże, żeby urosnąć potrzebują cukru i ciepła. Droga do tych wniosków była wyboista i kręta :)
- Piekarnika!!!- krzyczał jeden
- Ale nie mamy w klasie piekarnika- to ja
- Kaloryfer- krzyczała druga
- Sprawdź czy grzeje - zachęciłam
- Nie- zawiedziona mina
- Słońce- entuzjazm powrócił
Rzut oka za okno i entuzjazm umarł śmiercią naturalną (burzową, można by rzec :) )
- A co nam daje piekarnik, kaloryfer i Słońce?- podpowiadam
- Ciepło - Jest! Idziemy do przodu.
- A skąd to ciepło możemy wziąć w klasie?- drążę dalej
Chwila milczenia
- Rozejrzyjcie się, z czego możemy skorzystać w klasie
- Czajnik elektryczny!!!! Możemy nalać ciepłej wody.
Droga do cukru była równie trudna, ale daliśmy radę :)
Ba, doszliśmy jeszcze do wniosku, że dzieci tez potrzebują ciepła i słodyczy, żeby zdrowo rosnąć :) Od razu zaznaczam- mówiliśmy o słodyczach typu przytulaski i całuski :)
Potem zaczęło się dziać....
Podzieliłam klasę na dwie grupy (błąd- następnym razem podzielę na 4). Każdej grupie dałam słoik, łyżkę, pół kostki drożdży. Zanim dałam im inne produkty, poprosiłam, by wszystkie dzieci w grupie powąchały, rozkruszyły w palcach, a jeśli chcą, to posmakowały drożdży. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy dzieci powiedziały mi, że nigdy wcześniej nie widziały drożdży. I była to bardzo duża część klasy.
Następnie przypomnieliśmy sobie z dziećmi, czego potrzebują drożdże, żeby rosnąć. Dzieląc się obowiązkami w grupach pokruszyli drożdże, wsypali do słoika, dodali 5 łyżek mąki, łyżkę cukru, dolali ciepłej wody, wymieszali, zaznaczyli linię, dokąd mikstura sięgała w słoiku i odstawili na szafkę z tyłu sali.
Radość z faktu, że drożdże zaczęły rosnąć, zanim jeszcze słoik stanął na docelowym miejscu- bezcenna. Reszta lekcji z głowy, bo drożdży było coraz więcej i więcej, aż w końcu....a, sami zobaczcie :)
Ciekawie się złożyło bo akurat 3 dni temu moim dzieciom tłumaczyłam to samo :D Przy okazji pieczenia bułeczek zaznajomiłam ich z drożdżami i pokazałam jak rosną a potem jak rośnie ciasto. Byli zafascynowani. To niesamowite jak coś dla nas zwykłego i naturalnego może zaskoczyć i zadziwić dzieciaki :)
OdpowiedzUsuńDokładnie :) Każdego dnia zwykłe dla nas rzeczy okazują się być wręcz magicznymi dla dzieciaków :)
UsuńO tak. Moja córka uwielbia podglądać jak rośnie drożdżowe ciasto na bułki albo placek.
Usuń