Obiecany (dawno, ale ciągle się jakoś nie składało) post z trikiem wychowawczym. Ostatnio trochę ich kolekcjonuję :) Tak to już chyba musi być, kiedy nagle dzieci robi się więcej niż rodziców i równowaga sił zostaje zachwiana. Trzeba sobie jakoś radzić.
Czy Wasze dzieci też mają Wam coś niezwykle pilnego i waznego do powiedzenia zawsze wtey, kiedy odbierzecie ważny telefon albo rozmawiacie z kimś? Ja się wściekałam, dawałam dziwne znaki głową, piorunowałam wzrokiem i nabywałam nagle zespołu Tureta. I co? I nic. Efekt był żaden, bo przy kolejnej sytuacji wszystko się powtarzało. I na nic było moje gadanie i wyjaśnienia, że to nieładnie przerywać, że mamusia teraz musi coś załatwić. Jak grochem i ścianę. Do czasu az znalazłam w necie prosty trik. Działa! więc polecam.
Chodzi o to, żeby dziecko w takiej sytuacji zastanowiło się chwilkę czy sprawa jest serio pilna- my za pilną wspólnie uznaliśmy krwotok, włamanie, pożar i nalot kosmitów :). Jeśli pilna nie jest, to moje dzieciaki chwytają mnie za rękę, żeby zasygnalizować, że mają mi coś do powiedzenia. Ja wtedy też ich chwytam, żeby wiedzieli, że zauważyłam potrzebę rozmowy, ale kończę wątek lub rozmowę telefoniczną. Dopiero potem pytam o co chodzi. Czasem już nie pmiętają :), ale raczej ich to bawi niż złości. Jeszcze nigdy nie okazało się to dla nich problemem. Ba, tak im się to spodobało, że odkąd zaczęliśmy używać tej metody, ani razu (Czujecie to?ANI RAZU!) nie musiałam o tym przypominać :) Spróbujcie koniecznie!
Jakość zdjęć nie powala, ale są :)
Oj przyda się, od jutra będę próbować czy na moich też zadziała :)
OdpowiedzUsuńPróbuj, próbuj, bo działa fajnie :)
Usuń