Nareszcie udało nam się zrobić coś więcej w tym tygodniu. W kolejnym tego nie powtórzymy, bo dzieciaki jutro znowu uciekają z domu na kilka dni, tym razem do cioci. W sumie, nie narzekam :)
W każdym razie w zeszłym tygodniu zdążyliśmy:
- zrobić pyszne owocowe śniadanko
"Mamusiu, a zrobisz mi jeszcze zdjęcie drugiej kanapki?"
:)
- upiekliśmy tartaletki z owocami
- przy pieczeniu przypomnieliśmy sobie, jak sie taruje wagę, po co to i jak to się robi na naszej wadze; odmierzaliśmy dokładnie wszystkie składniki, liczyliśmy, ile tartaletek nam wyjdzie, ile to będzie dla każdego członka rodziny, ile jest z truskawkami, ile z malinami, ile było truskawek, skoro jest tyle połówek itd. Najbardziej jednak dzieciom podobało się inne zadanie matematyczne: Jeśli upiekliśmy 22 tartaletki, a mamusia zje wszystkie sama, to ile zostanie dla dzieci :) Mieli ubaw po pachy :)
- nauczyliśmy się wierszyka po angielsku (nareszcie w sobotę byli w domu :))
Every morning at eight o'clock
You can hear the postman knock
Up jumps Mary to open the door
One letter, two letters, three letters, four!
- w sobotę wybraliśmy się też do pobliskiego Baborówka na Festiwal Jeździecki. Ale było atrakcji! Ale szczegóły już w kolejnym poście :)
czekam aż mi trochę dorosną ;) będę działać w kuchni.
OdpowiedzUsuńdzięki za komentarz i wsparcie ;) jednak nie jestem osamotniona w tych moich matczynych myślach. ale my nauczycielki, to pewnie inaczej postrzegamy zabawy z dziećmi niżeli ojcowie ;)
Oj, zdecydowanie inaczej :) Kiedyś próbowałam z tym walczyć, ale zrozumiałam, że to nie ma sensu. Jak byłam mała, też oglądałam z tatą tv- uwielbiał Kaczora Donalda. Dzisiaj nadal miło wspominam, jak tata śmiał się głośniej niż my :D Poza tm trzeba przyznać, że poza tv i kompem mają też inne pomysły na zabawy, więc dzieciakom to na pewno nie zaszkodzi. Poznają męski punkt widzenia :)
Usuń