Dzieci wyjechały. Właściwie to razem z nimi pojechaliśmy sobie do rodzinki mojego męża na wsi i jakoś tak się to skończyło, że obydwoje zostali. OBYDWOJE! Na to,że Julka zostanie byłam psychicznie przygotowana, ale postanowienie mojego małego słodkiego syneczka mnie zszokowało.
Powinnam się cieszyć, bo mogę spać ile wlezie (czyt. do 7.30, bo wtedy dzwoni budzik szanownego małżonka, który nie pojechał na wakacje na wieś), nie muszę robić obiadów, nie muszę siedzieć w piaskownicy ani nikogo huśtać godzinami na huśtawce. Mogę też swobodnie szyć, nie bojąc się, że ktoś sobie pozszywa palce, rozwinie całą szpulkę nici ( według Krzysia to jest piesek na smyczy i ciągnie szpulki za sobą :) ) czy wyrzuci przypadkiem wszystkie tkaniny z wąskiej półki.
No to kto mi powie, dlaczego zamiast tego, ciągle myślę, co te moje potworki robią i czy za mną chociaż trochę tęsknią? Czy ja jestem nienormalna?
Pewnie że tęsknią, jak możesz wątpić :)
OdpowiedzUsuńEhhh ostatnio się zatanawiałam co zrobię właśnie w takiej chwili wolnego czasu, bo to jeszcze sporo czasu... choć wiem że szybko zleci, pobeczałam sobie na zapas na wszelki wypadek.
Mam podobnie, choć moi jeszcze się na nocki poza domem nie zdecydowali ;) to nawet jak na godzinę zostają z dziadkami ja zamiast odpoczywać to myślę i gdybam. Pozdrawiam i wiele wypoczynku życzę. Aga z kreatywnika
OdpowiedzUsuń