Nie wiem czy to tylko wina mojego czasowego zaniedbania czy dzieje się z nią coś niedobrego, bo zauważyłam, że bardzo ciężko jej się skupić. Problemy pojawiły się również na innych edukacjach. Robi mnóstwo błędów przy przepisywaniu, ma braki w zeszycie do religii, nie pamięta słówek z angielskiego. Martwi mnie to, więc codziennie trochę staram się z nią popracować. Idzie bardzo opornie, bo uczennica bardzo niechętna :(
W ramach ćwiczenia w dopełnieniu do 10 wróciłyśmy do nakrętek. Najpierw do zabawy z poprzedniego posta na ten temat, później trochę to rozwinęłyśmy.
Na dwóch zestawach nakrętek napisałam liczby od 0 do 10. Zadaniem Julki było połączenie żółtych nakrętek z niebieskimi tak, żeby ich sumy dały wynik 10.
Julka szybko wpadła na to, żeby ułożyć sobie nakrętki rosnąco. Ok, ale nie o to mi chodziło, więc po kilku rundach ( mierzyłyśmy czas stoperem dla większej atrakcji) zmieniłyśmy zabawę. Tym razem ja układałam niebieskie nakrętki a Julka musiała jak najszybciej dołożyć żółte do pary.
Po kilku rundach zorientowałam się, z którymi liczbami ma największy problem, więc układałam już tylko po 3 liczby.
Kiedy już widziałam, że nie popełnia błędów, przeszłyśmy do ćwiczeń w zeszycie. Poszło gładko. Obie odetchnęłyśmy z ulgą :)
W tym czasie Krzysiu przywłaszczył sobie nakrętki. Ale co z tego wyniknęło, pojawi się w kolejnym poście. Inaczej znowu zniknę pewnie na miesiąc :)
Świetny pomysł z tymi nakrętkami, zwłaszcza że tego teraz wszędzie pełno, wszyscy zbierają nakrętki:) Ja używałam ich do czytania sylab. Chętnie zapożyczę do zadań matematycznych:)
OdpowiedzUsuńUwielbiamy nakrętki :-)
OdpowiedzUsuńA dopełnianie do 10 - ważna rzecz (piszę o tym czasem na blogu :-)
Ale Ty miałaś już nie pisać o "maglowaniu" matematyki! ;-P
Jak z postępami, koncentracją, motywacją Julki?
Czy to ma związek z nowym członkiem rodziny?