Po cudownym weekendzie (czytaj tygodniu :)) majowym, trzeba było w niedzielę ekspresem wrócić do szarej, nizinnej rzeczywistości. Na pierwszy ogień poszedł dziennik elektroniczny, bo dzieciaki opuściły dwa dni w szkole. Okazało się, że Krzysiu miał na poniedziałek przygotować się do lekcji na temat kilku miast i rzek Polski. Pech chciał, że między innymi był to Kraków. Pech, bo przecież dzień wcześniej byliśmy tak blisko, a jednak zdecydowaliśmy się przełożyć zwiedzanie tego pięknego miasta na inną okazję. Szkoda.
Mimo to, postanowiliśmy dowiedzieć się jak najwięcej. W ruch poszły wszystkie dostępne w domu książki (oh, jaka szkoda, że biblioteki nie pracują w niedziele....) i internet. Zaproponowałam Krzysiowi zrobienie lapbooka, a jemu tak spodobał się pomysł, że robiliśmy go do 22.15! Idealnie nie wyszło, ale myślę, że jak na pierwszy raz, jest całkiem dobrze. Jak już skończą temat w szkole, będziemy go rozbudowywać w domu.
Ja proponowałam, ale to mój pierwszoklasista decydował o ostatecznym wyglądzie lapbooka. Stąd pierwsza strona, która kojarzyła mu się z ...meczami piłki nożnej :D
Zamiast typowej teczki (której akurat nie miałam) wykorzystałam dwie tekturki po blokach, sklejone taśma izolacyjną i zaklejone białym kartkami.
W środku jest mapa. Wydrukowałam Krzysiowi kontur Polski i musiał samodzielnie zaznaczyć na nim rzeki (Wisłę, Odrę, Wartę i Bug) oraz miasta (Warszawa, Kraków, Gdańsk, Toruń). Wszystko wykonał najpierw ołówkiem, a później pisakami. Na koniec podpisał miasta i rzeki, a potem wkleił kartkę na środku lapbooka.
Dookoła mapy wkleiliśmy małe książeczki z różnymi informacjami:
Z legendami
Wszystkie legendy oczywiście najpierw przeczytaliśmy.
Rzeki- mały zbiór podstawowych informacji.
Miasta- ważne informacje w podpunktach
Kiedy Krzysiu poszedł już spać, zrobiłam mu jeszcze małą niespodziankę i dokleiłam tam mini grę- rozpoznawanie herbów miast. Wcześniej trochę o nich mówiliśmy.
Schowałam je w narożnikowej kieszonce.
Z tyłu zrobiłam małą ściągę dla samokontroli :)
Pani podobno nasz lapbook bardzo się spodobał. Krzysiu szedł do szkoły spuchnięty....z dumy :D
To nasz pierwszy, ale na pewno nie ostatni, bo dzieci już mnie pytały, o czym zrobimy kolejny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz