Wczoraj słuchałyśmy więc Mozarta w wersji dla bobasków. Młoda była bardzo zaciekawiona i zaraz przeczołgała się w kierunku głośnika. Od razu mi się przypomniało, że mamy przecież całą kolekcję płyt dla bobasa. Polecam. Kiedy byłam w ciąży z Julką, koleżanka z pracy przegrała mi jedną z tych płyt, żebym mogła sobie przetestować. Wtedy jakoś mnie nie zachwyciło. Jednak kilka tygodni po urodzeniu Julki okazało się, że małej bardzo ta muzyczka przypadła do gustu. Od razu zamówiłam cały zestaw płyt. Do dzisiaj często są w użyciu. Nawet ja chętnie ich słucham, żeby się zrelaksować po stresującym dniu. Moim uczniom czasem włączam je w czasie prac plastycznych (na zmianę z muzyką klasyczną), a w jednej mojej klasie nawet raz w czasie sprawdzianu. Dzieci chciały sprawdzić, czy będzie im się łatwiej skupić przy muzyce. O wnioskach będzie kiedyś w osobnym poście, bo to temat na więcej czasu.
W każdym razie wczoraj słuchałyśmy z malutką Mozarta (nuciłam go potem do późnej nocy :)), wyklaskiwałyśmy rytm (od tygodnia ciągle robi "brawo", więc bardzo jej się spodobało). Nuciłam też jej, raz bardzo wysokiem, raz niskim głosem. Była bardzo zainteresowana. I tańczyła u mnie na rękach razem ze mną :) Było miło i wesoło. Czyli obalamy mit, że muzyka klasyczna jest nudna :)
Dzisiaj za to dzień przyrodniczy, więc znowu najprościej jak można, żeby dostosować zajęcia do możliwości półroczniaka- wyszłyśmy do ogródka (jak dobrze, że pogoda wreszcie jest łaskawsza).
Usiadłyśmy na macie i poznawałyśmy przyrodę wokół nas. Amelka jest jeszcze za malutka, żeby zachwycił ją ptaszek, motylek czy mrówka, ale uparcie sprawdzała czy trawa jest smaczna :)
Okazało się, że słoneczko razi w oczka :)
Wąchałyśmy lawendę i miętę.
Sprawdzałyśmy czy maliny są słodkie.
I jaką mają konsystencję..... :)
Przy okazji Amelka zaliczyła deserek ;)
Zmęczona wrażeniami przed chwilką zasnęła i słodko śni....na dworze, oczywiście :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz