Dodatkowo, wczoraj Julka (ufff, jedyna zdrowa z dzieci), miała swój pierwszy koncert w szkole muzycznej. Więc zapakowałam dwójkę chorusków i swój zatkany nos do samochodu i pojechaliśmy. najpierw próba, potem obiad w barze i koncert. Było pięknie i wzruszająco, ale wróciłam wykończona. Dzisiaj czuję się znowu gorzej. A tu w sobotę miała być urodzinowa imprezka Amelki. Teraz stoi pod znakiem zapytania.
Niestety, nie mam żadnego zdjęcia z koncertu. Mam za to kiepskiej jakości filmik. Nic, czym można się pochwalić na blogu, ale dla mnie ma wartość sentymentalną :)
Chwalę się za to moim dzielnym synkiem, który w tym roku wziął sobie do serca, że mamusi buty są na mikołajki często puste (tu grozimy palcem Tatusiowi!) i pięknie mi je wypucował. Opłaciło się, bo Mikołaj wypełnił je po brzegi....puszką piwa (od tygodnia nie karmię Amelki piersią :)) i melisą (od rana mamy robotników na poddaszu i znowu się stresuję). Sama dorzuciłam sobie batonika marcepanowego. A co, i tak nie mogę schudnąć :D
Mam nadzieję, że u Was znacznie zdrowiej :)
Niestety nie ;) taki czas, że chyba większość choruje. U mnie najstarszy wyzdrowiał, za to średni i mała chorzy, ja też. Najbardziej mi żal tych kilku pięknych, słonecznych dni, ze śniegiem, które był ostatnio i nie mieliśmy ich jak wykorzystać bo większość chora :( Ciekawe kiedy ja się będę mogła piwa napić - aż pozazdrościłam przez chwilę ;)
OdpowiedzUsuńNie ma czego zazdrościć. Mam takie dreszcze, że piwo jeszcze pewnie długo postoi w lodówce :) Poza tym wiesz, ja karmiłam 2 lata, więc teraz mi się należy trochę relaksu :)
UsuńJa Tobie zazdroszczę śniegu. Nawet jak nie możecie skorzystać, to chociaż ładniej za oknem. U nas deszczowo :(
Ja karmię już prawie 3 lata :P Śnieg i do Was w końcu dotrze. Tymczasem życzę zdrówka!
Usuń