Najpierw zrobiliśmy dwa eksperymenty. W jednym rozpuszczaliśmy atrament w ciepłej i zimnej wodzie.
Krzyś miał ciepłą wodę, a Julka zimną. Od razu zauważyli, że w ciepłej atrament "znikał".
Kiedy już zniknął zupełnie, dodaliśmy do szklanki trochę kwasku cytrynowego i nagle kolor wrócił. Ileż radości :)
W drugim eksperymencie do butelki wsypaliśmy kwasek cytrynowy, trochę wody i atrament dla lepszego koloru. W szklance wymieszaliśmy sodę z wodą i na końcu wszystko połączyliśmy.
Na koniec zrobiliśmy atramentową pracę plastyczną. Na grubą i śliską kartkę dzieci wlały kleksik z atramentu, a potem rozdmuchiwały to słomkami. Kiedy prace wyschły, zastanawialiśmy się, do czego te plamy są podobne. Doszliśmy do wniosku, że Krzysia to dinozaur, a Julki rak. Ale kolorować już im się nie chciało :) Trudno, może jutro....
Bardzo fajne te atramentowe eksperymenty i stwory dmuchane tyż :)
OdpowiedzUsuńRewelacyjne pomysły. Przyznam szczerze, że wkręciłam się w Waszego bloga i w ten na poprzednim adresie też :)... Poczytuję po nocach, dzięki Wam wiele nowych inspiracji załapałam, co mnie cieszy. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :) Postaram się wrzucać regularnie ciekawe posty :)
UsuńHa, ale podobne skojarzenia zabawowe ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy granatowo :-)
To się nazywa kreatywna zabawa :) Pozdrawiam i jest mi bardzo miło, że chcesz do mnie zaglądać :)
OdpowiedzUsuń